Nasze postrzeganie mafii i gangsterów zostało w dużej mierze ukształtowane przez popkulturę. Obecnie świat przestępczy to dla nas albo osoby pokroju kultowego Ojca Chrzestnego, albo Słowika i jego pruszkowskiej świty. Okazuje się jednak, że mafia może mieć zupełnie inną twarz – taką jak twarz ślepego Maksa (ur. 1890 r.), który był kiedyś bez wątpienia jedną z najpotężniejszych postaci w Łodzi.
Jak 10-latek zostaje zabójcą
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy ślepego Maksa (a właściwie: Menachema Bornsztajna), gdyby nie tragedia, jaka spotkała go w dzieciństwie. Był świadkiem śmierci własnego ojca. Benjamin Goldberg, podczas wykonywanej pracy (ostrzeżenie noży przy ulicy) zasłabł i upadł na drogę, tuż pod nadjeżdżającą bryczkę kierowaną przez Arona Goldberga, syna jednego z najzamożniejszych wtedy ludzi w mieście. Wzburzony Aron zaczął bić rannego batem; do wymierzania „sprawiedliwości” przyłączył się również stójkowy, który wymierzał uderzenia pałką. Benjamin zmarł wskutek odniesionych obrażeń. Ani stójkowy (czyli odpowiednik dzisiejszego policjanta), ani Aron nie mogli podejrzewać, że dziesięcioletni wówczas Menachem zemści się na obojgu. Stójkowy był zresztą pierwszą ofiarą młodego Bornsztajna – gdy jakiś czas później policjant zaciągnął go do pobliskiej bramy i zaczął okładać pałką, Menachem, dzięki pomocy swojego kolegi, oswobodził się, wyjął stójkowemu pistolet i bez wahania zastrzelił go. Co ciekawe, to właśnie podczas katowania chłopca przez stójkowego zostaje uszkodzone oko Menachema (powstaje na nim specyficzne bielmo). Stąd jego późniejszy przydomek – Ślepy Maks.
Ślub w imię zemsty
Zabójstwo stójkowego (w dużej mierze zresztą wynikające z samoobrony) nie był końcem zemsty Bornsztajna. Menachem, pamiętając cały czas o doznanej krzywdzie, zaczął robić karierę w półświatku. Jego bałucka szajka zaczęła okradać pociągi towarowe, których zawartość należała do okupanta. Maks szybko wypracował sobie odpowiednią pozycję i po jakimś czasie wszedł w interesy z Aronem Goldbergiem, udając, że to co zdarzyło się w przeszłości, nie jest już ważne. Bornsztajn oświadczył się nawet córce Goldberga i wziął z nią ślub – bynajmniej nie dlatego, że się w niej zakochał. To właśnie na przyjęciu weselnym Ślepy Maks dokończył dzieła. Jego ludzie zasztyletowali Arona, a Bornsztajn stał się tym samym dziedzicem jego fortuny – córka Goldberga była jedyną spadkobierczynią. Od tamtego momentu Ślepy Maks miał zdecydowanie najpotężniejsze wpływy w łódzkim świecie przestępczym.
Sprawiedliwość po łódzku
Co ciekawe, Ślepy Maks nie tylko trzymał cały łódzki świat przestępczy w garści i rządził nim twardą ręką, ale także dbał, by przestępcy przestrzegali pewnych zasad. Pilnował tego przy pomocy dintojry, czyli żydowskich sądów polubownych. Na przykład jeśli jakiś bandyta działał tak, że przynosił hańbę reszcie przestępczego światka (tak jak chociażby Feliks Światała aka Trupia Główka, który miał wyjątkowo sadystyczne metody), zostawał upominany i sprowadzany do porządku. A jeśli to nie skutkowało – zwyczajnie zabijany. Zresztą Ślepy Maks potrafił nawet pomagać ofiarom łódzkich przestępców. Przykładem może być przypadek wybitnego skrzypka Bronisława Hubermana, któremu ukradziono w Łodzi skrzypce, gdy przyjechał do miasta na występ. Dzięki interwencji Bornsztajna instrument szybko się znalazł i został zwrócony właścicielowi. Jeśli chodzi zresztą o działalność „charytatywną”, to warto wspomnieć o prowadzonym przez gangstera Biurze Próśb i Podań. Pokrzywdzeni (najczęściej biedni Żydzi), którzy nie mogli liczyć na pomoc państwa, zwracali się do Ślepego Maksa o pomoc i wymierzenie sprawiedliwości oprawcom. Wystarczyła drobna opłata (i oczywiście przychylność Bornsztajna, który oceniał, czy interwencja jest potrzebna), by kilku ludzi Ślepego Maksa rozprawiło się z kimś, kto wyrządził krzywdę poszkodowanej osobie.
Ślepy Maks miał zatem dwie twarze. Z jednej strony był bezwzględnym, wyrachowanym gangsterem, który nie tylko potrafił snuć długofalowe plany i wprowadzać je w życie, ale także trzymał żelazną ręką cały łódzki półświatek – stąd przydomek „łódzki Al. Capone”. Z drugiej jednak strony wielu o nim mówiło „żydowski Robin Hood” czy „Janosik z Bałut” – bo mimo wszystko trudno było mu odmówić honoru i przestrzegania pewnych zasad czy pomocy pokrzywdzonym. Niezależnie od oceny jego działań jedno jest pewne – Ślepy Maks na trwałe zapisał się w historii łódzkiego świata przestępczego.
0 komentarzy