Juliusz Heinzel – praktykant z tkalni Scheiblera, który przeszedł do historii

Historia Łodzi pamięta wiele sławnych rodów fabrykantów, bardziej lub mniej zamożnych i zasłużonych. Wśród tak zwanych królów wełny jest jednak postać, która zwraca szczególną uwagę ‒ Juliusz Heinzel, baron von Hohenfels, jeden z największych fabrykantów w całym Królestwie Polskim. Jego historia zaczęła się dość skromnie, kapitał zakładowy w wysokości 100 rubli udało mu się jednak pomnożyć do niewyobrażalnych rozmiarów. Jak wyglądały losy polskiego Rockefellera?

Juliusz Heinzel ‒ od majstra do Łódzkiego Króla Wełny

Rodzina Heinzlów sprowadziła się do Łodzi w latach 20. XIX wieku. Pochodzący z Augsburga majster tkacki Jan Heinzel i jego żona Franciszka stali się tym samym jednymi z pierwszych osiedleńców. Ich syn Juliusz urodził się w 1834 roku już po zasymilowaniu się rodziny w łódzkiej społeczności mieszkańców. Dzieci odebrały solidne, choć domowe, wykształcenie i wychowanie w wierze katolickiej. Zapał do pracy i zmysł przedsiębiorczy Juliusza narodził się prawdopodobnie podczas praktyki w tkalni Scheiblera, do której posłał go ojciec po tym, jak syn zakończył studia techniczne.

Juliusz Heinzel wstąpił wówczas do Zgromadzenia Majstrów Tkackich, terminował u Scheiblera i począł pomnażać swój majątek, który na początku wynosił zaledwie 100 rubli. Wystarczyło jednak trzydzieści lat życia, żeby Juliusz dorobił się pierwszej własnej fabryki. Ta stanęła w roku 1864 przy ulicy Piotrkowskiej 104 i była to zmechanizowana tkalnia wełniana. Wełniana, a nie bawełniana jak zwykło się sądzić, ponieważ roztropny Juliusz nie zdecydował się na zakup ryzykownego wówczas surowca ‒ bawełny z powodu szalejącego w Stanach Zjednoczonych "kryzysu bawełnianego". Fortunę postanowił więc zbudować na wełnie.

Widzewska Manufaktura

Zakład rozbudował się tak szybko, że wkrótce Juliusz Heinzel stał się największym fabrykantem wełny w całym Królestwie Polskim. Jego postać była ponoć pierwowzorem Reymontowskiego bohatera literackiego ‒ Müllera, którego znamy z "Ziemi obiecanej". Na ty, jednak nie koniec intratnych decyzji biznesowych. W 1879 roku Heinzel wszedł w spółkę z Juliuszem Kunitzerem. Ten miał w planach otwarcie dużej fabryki na Widzewie, potrzebował jednak dobrego wspólnika. Wespół z Heinzlem stworzyli potężny zakład, w którym zatrudniło się ponad 3500 osób. To jednak nie wszystko Heinzel i Kunitzer zbudowali również osiedle dla robotników, szkołę i przyczynili się finansowo do budowy Kościoła św. Kazimierza. Fabryka pod nazwą Widzewska Manufaktura funkcjonuje do dzisiaj, choć obecnie jest miejscem, w którym tętni życie kulturalne.

Juliusz Heinzel zmarł w 1895 roku. Gdy po jego śmierci podsumowano wartość rodzinnej fortuny, okazało się, że początkowe 100 rubli rozrosło się do 5 858 673 rubli i 61 kopiejek.

Działalność i majątek Króla Wełny

Jako Król Wełny i właściciel okazałego majątku Juliusz musiał zamieszkać w pałacu. Jego pierwsze "królestwo" miesiło się przy Piotrkowskiej 104. Front budynku do dziś zdobi alegoryczna rzeźba przedstawiająca trzy kobiety ‒ symbol przemysłu. Tuż za pałacem mieściła się fabryka Heinzla i Kunitzera. Obecnie budynki te stanowią siedzibę Urzędu Miasta Łodzi i Urzędu Wojewódzkiego.

Szybko okazało się jednak, że jeden pałac to za mało dla króla, a i w miejskim zgiełku trudno jest odpocząć. Heinzel zbudował więc kolejną posiadłość, tym razem w Radogoszczu, a teren otaczający budynek zaadaptował na wspaniały park. Do dziś okolica jest nazywana od imienia właściciela Julianowem. Trzeci z wielkich pałaców powstał natomiast w Łagiewnikach nad rzeką Łegiewniczanka w pobliżu klasztoru i kapliczek.

pałac Heinzla

Majątek Heinzla składał się w sumie z wartego 600 tysięcy rubli, Julianowa, kilku fabryk, trzech pałaców, dwunastu folwarków i blisko pięciu tysięcy hektarów ziemi. W wieku 50 lat Juliusz był już właścicielem całego zespołu fabrycznego z 946 krosnami. Jego fortuna przyczyniła się również do rozwoju miasta i dała zatrudnienie wielu tysiącom osób, sprawiając, że Łódź stała się symbolem rozwoju przemysłowego.

Kłopoty finansowe licznej (Juliusz miał sześcioro dzieci) rodziny Heinzlów zaczęły się po I wojnie światowej. Podobny los spotkał również innych łódzkich fabrykantów. Wiele z ich posiadłości i nieruchomości powoli wyprzedawano, aż w 1936 roku majątek o wartości kilkudziesięciu milionów ówczesnych złotych trafił pod młotek. Posiadłości trafiły w ręce miasta albo prywatnych kupców. Część z nich popada obecnie w ruinę, ale to co ocalało wciąż ma ogromną wartość. Potomkowie słynnego Heinzla starają się odzyskać część z 17 tysięcy metrów kwadratowych działek budowlanych, które należały niegdyś do rodziny. Ich wartość szacuje się na 30 milionów złotych.

Atrakcje turystyczne powiązane z artykułem:

Łódź to miasto bardzo niedoceniane... a niesłusznie! Z nami odkryjesz bogatą historię Łodzi, znajdziesz pomysł na pełne atrakcji popołudnie, ciekawy wieczór, niezapomniany weekend i poznasz ciekawostki na temat miasta, w którym nie sposób się nudzić!

Inne z tej kategorii:

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Partnerzy